niedziela, 15 września 2013

Nie taki diabeł straszny...

... choć wątpliwości było wiele, i wiele pytań w stylu ,,jak ja to wszystko zdołam ogarnąć?" , to mój powrót do pracy po urlopie wychowawczym stał się faktem. Choć czas którego i dotąd nie miałam w nadmiarze skurczył mi się niemiłosiernie, to o dziwo na dzień dzisiejszy nie jest źle i chyba sprawdza się stwierdzenie które usłyszałam niedawno, że ,, im mniej człowiek ma czasu, tym bardziej robi się wydajny". Oby tak dalej!
  Dziś od rana poszły w ruch ścierki i wiadra (wiem, wiem... niedziela... ale ostatecznie wolę dziś niż wcale ;),  dom wypucowany nieco, zaczął w końcu przypominać siedzibę ludzką, szybki obiad wskoczył na talerze domowników, a ja zasiadłam do maszyny... i tak oto końcem dnia udało mi się przyodziać i wyczesać tę oto Pannę. Lala strojona na specjalne zamówienie koniecznie miała mieć dzianinowe spodenki i bluzeczkę, a w bonusie dostała dodatkowo zdejmowaną czapeczkę. Zostawiam Was z tą damą, a sama biegnę do pewnego kawalera, który z ulubioną książką czeka już na codzienne czytanie. Udanego wieczoru kochani!