Cóż... do
siostruni zaglądam nieczęsto, bo dzieli nas niestety pół Polski prawie, ale jak już się wybiorę to zawsze coś ciekawego u niej mrugnie do mnie... tak było i tym razem :) Ja jestem typem który w grach losowych szczęścia nie ma. Na nic więc zapisy, wstawiane banerki, komentarze, kupony lotto i takie tam... los widocznie stwierdził, że skoro obdarzył mnie fantastycznym mężem, fajnymi zdrowymi dziećmi, kawałkiem dachu nad głową i przyzwoitym zdrowiem to nic więcej do szczęścia mi nie trzeba i wygrana czegokolwiek nie jest mi pisana :) A co ma wspólnego
siostrzyczka z moim brakiem szczęścia do gier? Ano ma, bo choć jej życie rodzinne nie mniej udane, to jednak czasem dostaje się jej w bonusie jakaś wygrana. I tak oto ulitowała się
Kasia nade mną i podzieliła jednym ze zgarniętych Candy cukiereczków (takim co to mrugał do mnie od progu o czym pisałam wcześniej). Cukiereczka zgarnęła
Kasieńka od drugiej
Kasieńki, a Ja widząc go po raz pierwszy zapałałam do niego miłością wzajemną... po czym szczęśliwie nim obdarowana zawiozłam do domu swojego, gdzie szybko znalazło się miejsce dla tego cuda, które po małym tuningu zawisło na ścianie w mojej pracowni. Przedstawiam Wam moją nową super tablicę która służy mi teraz jako podręczna przypominajka o sprawach pilnych :)
Tutaj po szaleńczym ataku wynikającym z nagłej wizji twórczej :)
A tutaj przed tuningiem :)
Oczywiście nietrudno zauważyć, że jest to kolejne ,,decu" z serii inspirowanej pudełeczkiem ,,Alicji w krainie czarów" które dostało mi się od mojej
kochanej Asieńki :)
To tyle na dzisiaj. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanej środy :D
4 komentarze:
bo Ty zawsze musisz coś wysępić,a ja nigdy nie potrafię Ci odmówić,pięknie :)
i za to kocham cię jeszcze bardziej :*
czy w drugą stronę to też działa?:))))
najczęściej tak Bożenko, choć siostrunia zamiast rękodzieła woli dostać ode mnie woreczek wypełnienia do lal :)
Prześlij komentarz